Komentarze (0)
Czy istnieje coś takiego, jak przyjaźń damsko- męska? Czy kobieta może przyjaźnić się z mężczyzną i nie uciekać się do flirtu? Czy mężczyzna może przyjaźnić się z kobietą i nie odczuwać wobec niej pociągu seksualnego?
Są tacy, którzy na powyższe pytania odpowiedzą, że oczywiście, bo prawdziwa przyjaźń nie ma płci, inni z kolei będą przytaczać słowa Oskara Wilda, że: " Między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń".
Kiedyś poruszyłem ten temat i wszyscy, jak jeden mąż parsknęliśmy śmiechem:
- " chyba nie mówisz poważnie? Przyjaźń z kobietą?! Na krótką metę może się sprawdzi, ale wcześniej czy później i tak wylądujesz z nią/znim w łóżku. No, chyba, że będzie lees albo gej. Ha-ha-ha , podobno gej/lees to najlepsi przyjaciele kobiety albo faceta. Nie tylko jest w stanie ją/jego zrozumieć, ale można się też do niego bezkarnie przytulić, nie martwiąc się, że sprawy mogą przybrać inny wymiar i zajść za daleko". -
W trakcie burzliwej rozmowy pojawiły się też takie argumenty, iż damsko - męska przyjaźń jest możliwa tylko:
a) w okresie wczesnego dzieciństwa, kiedy zabawy mają charakter wspólny, bez podziału na typowo dziewczyńskie i chłopięce
b) w okresie późnej dojrzałości, kiedy prymu nie wiodą już popędy seksualne
c) kiedy obie strony żyją w stałych i udanych związkach
d) kiedy oboje są dla siebie wysoce nieatrakcyjni.
Ja jednak uparcie twierdzę, że taka przyjaźń jest możliwa, aczkolwiek nie jest to przyjaźń łatwa, a wytyczone granice są dość płynne i mało stabilne. Zawsze, bowiem istnieje prawdopodobieństwo, że wcześniej czy później jedna ze stron zacznie liczyć na coś więcej. I wtedy zaczynają się schody. Jeżeli zdecydujemy się na związek, który okaże się klapą trudno będzie wrócić do tego, co było. Jeżeli zataimy nasze uczucia względem przyjaciela/przyjaciółki, to też z czasem odbije się niekorzystnie na wzajemnych relacjach. Można też zdecydować się na tzw. fuckingfriend, szczególny typ "związku", zyskujący coraz szerszą popularność, w którym seks między przyjaciółmi traktowany jest jako coś oczywistego. Takie pogotowie seksualne sprawdza się zwłaszcza w sytuacjach, kiedy przeżywamy rozstanie, albo nie czujemy się gotowi do wchodzenia w nowy związek. Rodzi się tylko pytanie, czy w takim układzie można w ogóle mówić o prawdziwej przyjaźni?
Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć nieco dłuższy cytat, potwierdzający moją tezę:
"Kiedy mężczyzna spotyka kobietę, to w ciągu 30 sek. decyduje, czy jest atrakcyjna. Jeśli uznaje, że nie, to zostają przyjaciółmi, ale zawsze istnieje szansa na to, że kiedyś staną się kochankami. Kiedy kobieta spotyka mężczyznę, to w ciągu 30 sek. decyduje, czy jest atrakcyjny. Nawet, jeśli uzna, że nie, to zostają przyjaciółmi, ale w każdej chwili może się w nim zakochać, bo dojrzewa i zaczyna rozumieć, że świat nie zaczyna się i nie kończy wyłącznie na pociągu fizycznym." Jane Green
Teraz już wiem że to jest niemożliwe! Przekonałam się o tym na własnej skórze i to nie raz:( nie wiem czemu ale smuci mnie to...nie chce zrzucać winy na kolesi ale w moim przypadku to oni zawsze zawodzili, nie odpowiadał im taki układ. Chociaż jeden przypadek był wyjatkowy! Zaprzyjaźniłam sie w czasach gimnazjum z kolega z klasy, bardzo miło to wspominam :) Zawsze sie lubiliśmy i świetnie rozumieli. Już w 2 klasie nie mogliśmy sie bez siebie obejść, ale wszystko było na tzw. zdrowym rynku to była przyjaźń! W klasie 3 dołączyło to tego dziwne uczucie, nie umiem go opisać, ale jeszcze nigdy tak przy żadnej osobie się nie czułam! Muszę tu podkreślić że wcale nie chciałam się z nim związać i nie dochodziło miedzy nami do żadnych niebezpiecznych zbliżeń! Chociąż może występowała między nami mała chemi, przyciąganie;P Pod koniec 3 klasy coś się zaczło psuć, moje najlepsze kumpele zaczeły zwracać mi uwagę że on się we mnie zabujał ale ja zaprzeczałam...nie dopuszczałam takiej myśli do siebie! Jednak to była po cześci prawda, chyba przeszkadzało mu to że chodzimi do jednej klasy i myślał ze jak to już prawie koniec to możemy być wkońcu razem. Zaczoł się obrażać gdy nazywałam go swoim bratem, atmosfera stała się chora, nie wiedziałam co mam robić, może bym była z nim szcześliwa ale zbyt dużo było przeszkód! Nastąpił koniec szkoły i nasze drogi się rozeszły :( Widujemy się bardzo rzadko, ale dalej żywimy do siebie sympatie:) To naprawdę było coś nie bywałego! Dzięki Piotrek :* Mile wspominam te czasy...;]